Etykiety

piątek, 31 stycznia 2014

Pieguski - ciasteczka z kolorowymi pastylkami

Ciasteczka idealne na przyjęcie dziecięce lub po prostu jako słodka przekąska do herbatki. 
Robiliśmy je wspólnie, ja miksowałam a dzieci toczyły kuleczki, kładły na blaszkę i wciskały cukierki wedle uznania. Faktycznie robi się je szybko choć pod koniec miksowania ciasto było tak gęste, że zwątpiłam w jakość wykonania. Jednak nie miało to wpływu na efekt końcowy, więc się nie przejmujcie. No i zamiast masła użyłam margaryny Kasia. Zawsze mam ją w lodówce.
Przepis pochodzi z książki Anny Starmach "Pyszne 25".



Składniki:
150 g miękkiego masła
150 g cukru
300 g mąki
1 jajko
2 łyżeczki cukru waniliowego
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
100g kolorowych cukierków czekoladowych (typu lentylki)

Wymieszaj mąkę z sodą i cukrem waniliowym. Mikserem utrzyj masło z cukrem, dodaj jajko a potem etapami mąkę. Ciasto zawiń w folię i włóż na 5 minut do zamrażarki. Blaszkę wyłóż papierem do pieczenia. Z ciasta formuj kuleczki, układaj na blasze i lekko spłaszcz. Wciśnij w każdą kilka cukierków. Piecz około 15 minut w temperaturze 180 st. C. Po upieczeniu ciastka będą miękkie, ale potem stwardnieją. Najlepiej suszyć je na kratce.
Zamiast cukierków można dodać orzechy lub czekoladę albo zrobić czyste. Jednak jak na razie testowałam przepis z cukierkami
Ciasteczka zmieściły się na 2 dużych blachach.

Na dobry początek dnia - 5 minutowa owsianka

Dzień powinien się zacząć od śniadania. To wie chyba każdy.
A co jest najlepsze na zimowy poranek?
Ciepła, pożywna zupa. Potem już można szaleć na śniegu aż do przekąski.


Składniki:
0,5 litra mleka
7-10 łyżek płatków owsianych (ja preferuję najmniej przetworzone - górskie)
wedle uznania:
jabłko/ gruszka
rodzynki lub inne suszone owoce
i co kto lubi: migdały/ siekane orzechy/ cynamon/ miód itp.

Mleko zagotuj, wsyp płatki. Jeśli wolisz gęstą to więcej niż 7 łyżek, jeśli preferujesz rzadszą lub chcesz więcej dodatków to mniej. Gotuj kilka minut, aż płatki zmiękną. W tym czasie zetrzyj jabłko lub gruszkę i sparz suszone owoce. Owsiankę nalej do miseczki, dodaj owoce i jak lubisz dopraw cynamonem, posyp płatkami migdałowymi. Nie wymaga słodzenia bo owoce już wystarczająco go zapewniają. Jeśli jednak lubisz słodkości dodaj miodu. Taką zupkę można od razu jeść. Gorąca szybko stygnie po dodaniu chłodnych owoców. Jak nie mamy czasu na jedzenie, robię gęstszą - kilka łyżek i jesteśmy syci. 
Co można dodać? Co tylko chcesz. Mogą to być przetwory: powidła śliwkowe, konfitura wiśniowa, dżem truskawkowy, dżem jabłkowy lub co tam masz w zapasach.
Suszone owoce jakie lubisz (rodzynki, morele, figi, daktyle) lub żadne.
Ziarna też które preferujesz: migdały, siekane orzechy, słonecznik.
Przyprawy: cynamon, kardamon, imbir, miód, wanilia.
A jak chcesz możesz zjeść czystą. A nawet ugotować ją na wodzie. Jednak zalecam połączenie mleka, owoców i ziaren bo to nam zapewnia urozmaicenie i gwarantuje zaspokojenie głodu oraz dużą dawkę energii na długo.

czwartek, 16 stycznia 2014

Temperowanie czekolady - praca z czekoladą

Po co się temperuje czekoladę?
Po to, aby po jej przetworzeniu pozostała lśniąca. Mimo tego, że przy tym zabiegu są dość precyzyjnie określone stopnie Celsjusza, można się obejść bez specjalnego termometru. Z czasem nabiera się też wprawy.

1. Czekoladę ciemną, którą chcemy temperować dzielimy na pół. Jedną rozdrabniamy - ja siekam nożem. 
2. Drugą część ogrzewamy do rozpuszczenia czyli do 45 st. C - po dotknięciu do ust będzie dość ciepła.
3. Dosypujemy rozdrobnioną czekoladę i cały czas mieszamy do rozpuszczenia. Możemy dosypywać etapami i nie musimy zużyć całej pokrojonej części. Czekolada powinna osiągnąć temperaturę 28 st.C - po dotknięciu jest chłodna.
4. Aby nią pracować musimy ponownie ją trochę ogrzać do 32 st. C - jest lekko, prawie nie wyczuwalnie, ciepła.

Czasami podgrzewam czekoladę trochę mocniej. Zwykle gdy będę nią polewała ciasto. 

Czekolada mleczna powinna mieć na poszczególnych etapach temperaturę o 1 stopień niższą a biała o 2 stopnie. Biała jest łatwiejsza w pracy, gdyż nie traci mocno na błędach. Na ciemnej najbardziej widać złe temperowanie. Może być nawet lekko szarawa, jakby z nalotem.

Śnieżny tort - zaklinamy zimę

Przepis posiadam już od dawna, ale wypróbowałam go po raz pierwszy na życzenie córki. Niestety nie wiem z jakiej gazety wyrwałam kartkę, ale artykuł nosi tytuł "Boskie Łakocie" autorka Aleksandra Janiszewska. Tort wygląda rewelacyjnie. Wcale nie jest tak trudny jak się wydaje. Dla mnie trochę za słodki i za ciężki. Ale dzięki temu każdemu wystarczy nawet mała jego porcja. 
Choinki przetrwały podróż, ale uległy małym zniszczeniom, co widać na zdjęciu:)




Ciasto:
120 g ciemnej czekolady
250 ml śmietany 36%
110 g masła
175 g cukru
3 jajka
225 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Krem:
150 g cukru żelującego
0,5 l śmietany 36%

Syrop:
100 ml wody
sok z 1 cytryny
50 g cukru

Dekoracja
300 g białej czekolady

Rozgrzać piekarnik do 180st C. Dwie okrągłe formy 23cm wysmarować masłem. Na dnie ułożyć przycięte w kształcie foremki krążki papieru do pieczenia.
Śmietanę zagotować i wlać do salaterki na pokruszoną czekoladę. Mieszać do całkowitego rozpuszczenia czekolady. Masło (musi być ciepłe) ubijać z cukrem około 3-4 minuty. Dodać jajka, dosypywać mogę, proszek do pieczenia i cały czas mieszając stopniowo dolewać czekoladę ze śmietaną. Całość przelać do foremek i piec około 20-25 minut. Wyjąć z piekarnika, odczekać 10 minut i wyjąć z formy. Zdjąć papier i poczekać aż całkowicie wystygnie. Każdy krążek przeciąć, aby otrzymać 4 płaty ciasta. 
Dobrze schłodzoną śmietankę ubić dodając stopniowo cukier żelujący. Krążek ciasta nasączyć syropem, posmarować śmietaną i przykryć kolejnym. Postępować tak samo. Na wierzchu powinna być śmietana. Pozostałą rozsmarować na bokach. Można obsypać ciemnym kakao.
Dekoracja.
Pół białej czekolady rozgrzać do 42 st C (na parze). Drugie pół posiekać, dodać do ogrzanej i mieszać do rozpuszczenia. Za pomocą twardego pędzelka (ja używam widelca) nanosić ją na pergamin malując choinki. Odstawić do stwardnienia. Delikatnie zdjąć z papieru i wbić w tort. 

U mnie czekolada twardniała całą noc. Jednak zanim namalowałam choinki (wspólnie z córeczką) musiałam ją ponownie ogrzać do 32 stopni aby móc nią pracować. Wbrew pozorom praca z czekoladą nie jest trudna, jeśli znamy parę zasad. Więcej o tym w poście o temperowaniu czekolady i pracy z nią.



środa, 15 stycznia 2014

Syrop cudo na drobne infekcje (czosnek, cebula, miód, cytryna)

Ostatnio więcej osób pyta mnie o ten cudowny syropek, którym karmię swoje dzieciątka od jesieni do wiosny. Nie wiem czy jest cudowny. Fakt faktem, że to pierwszy sezon chorobowy, w którym poza jedną infekcją w październiku mamy spokój. Jak sama byłam dzieckiem moja Babcia dawała mi syrop na kaszel z samej cebuli i cukru, a na wzmocnienie podobny do tego - był bez czosnku. Poczytałam trochę różnych przepisów i stworzyłam własny - składniki dobrałam do swoich dzieci. Za dużo czosnku im przeszkadza a za dużo miodu podrażnia gardło. Każdy może przepis zmodyfikować w zależności od własnych upodobań. Zaletą jest to, że go się nie gotuje. Dzięki temu zachowuje w sobie więcej dobrodziejstwa z natury.
Z życzeniami zdrowia dla wszystkich.



Syrop z cebuli, czosnku, cytryny i miodu: 
1 - 2 cebule,
1/3 główki czosnku,
sok z 1 cytryny,
do 10 łyżek miodu - płaskich.

Cebulę posiekać, czosnek zmiażdżyć lub posiekać, wymieszać z sokiem cytryny i miodem. Płyn powinien przykryć warzywa. Odstawić na noc lub na dobę pod przykryciem w ciepłe miejsce. Jak się komu spieszy to można na kaloryfer (ciepły:) i za parę godzin będzie gotowy. Potem zlać do butelki, zakorkować i trzymać w lodówce do kilku tygodni. 

Dzieciaczkom podaję 3 do 4 razy dziennie po 5 ml od jesieni do wiosny. Czasem jak nie mają nawet kataru to tylko rano i wieczorem.

piątek, 10 stycznia 2014

Rogaliki, które zrobi nawet dziecko.

Ten przepis pochodzi z moich zapisków. Ale jakie jest jego pierwotne źródło to nie wiem. Przepis mega prosty. Zwłaszcza dla tych, którym nie wychodzi ciasto drożdżowe. I na prawdę robi je moja pięcioletnia córcia. Ja tylko odmierzam składniki i rozpuszczam margarynę. Na dodatek są bardzo smaczne i szybciutko znikają z talerza. Nawet rzadko je lukrujemy, bo szkoda na to czasu.
Powodzenia i smacznego.


Składniki:
250 gram margaryny (używam Kasi)
50 gram drożdży świeżych
1/4 szklanki ciepłego mleka (nawet letniego)
4 łyżki curku
450 gram mąki (3 szklanki)
szczypta soli
2 jaja
gęsty dżem na nadzienie (wg mnie najlepszy śliwkowy)

Margarynę podgrzać do miękkości, żeby nie była płynna. Wymieszać drożdże, cukier i mleko. Do miski wsypać mąkę i sól. Dodać jaja, rozczyn drożdży i margarynę. Wymieszać wszystko łyżką do połączenia składników na miękkie i gładkie ciasto. Przykryć i wstawić na 1 godzinę do lodówki.
Po tym czasie ciasto powinno wyrosnąć. Rozwałkować na 4 placki i pokroić jak pizzę. W szerszym miejscu położyć łyżeczkę nadzienia i zrolować do środka tak aby w środku nie było powietrza. Uformować rogalik. Położyć na blachę wyłożoną papierem zostawiając pomiędzy rogalikami miejsce na wyrośnięcie. Posmarować jajkiem lub mlekiem.
Piec około 15 minut w temperaturze 200 stopni Celsjusza.
My wałkujemy ciasto etapami. Wyjmujemy 1/4 z miski i jak rogaliki są na blaszce wałkujemy kolejną część.

Lukier: 3 łyżki cukru pudru i 1 łyżeczka mleka. Wymieszać i polukrować. Jak chcemy różowy lukier to zamiast mleka dajemy łyżeczkę soku malinowego.